Symulator pracy maszynisty – jak powinno wyglądać to narzędzie do nauki i egzaminowania?

  • Drukuj zawartość bieżącej strony
  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF

07
02.2017

Z początkiem przyszłego roku zacznie obowiązywać prawo, zgodnie z którym każdy maszynista będzie musiał przejść odpowiednie szkolenia na symulatorze. To oznacza, że każdy z nich co roku na trzy godziny usiądzie do wirtualnej jazdy pociągiem. Wymóg ten, to nie tylko krok w kierunku poprawy bezpieczeństwa kolejowego, ale również podniesienia kwalifikacji maszynistów. Ćwiczenia na symulatorze pozwalają też sprawniej weryfikować predyspozycje kandydatów na to stanowisko, redukując przy tym koszty ponoszone przez przewoźników w trakcie procesu szkolenia.

Tematyce dotyczącej symulatora pracy maszynisty poświęcona była Debata z Kurierem. Obecny na spotkaniu Michał Zięba, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Kolejowego w Urzędzie Transportu Kolejowego przypomniał, że od 1 stycznia 2018 r. maszynista powinien nie rzadziej niż raz w roku przejść trzygodzinne szkolenie na symulatorze. – Obecnie do doskonalenia zawodowego z użyciem tych urządzeń zobowiązani są jednie maszyniści prowadzący pojazdy kolejowe z prędkością powyżej 120 km/h – wskazywał Zięba. Jednak według nowych przepisów wszyscy maszyniści powinni być przeszkoleni do końca przyszłego roku.

Pierwszym problemem jaki napotykają kolejarze przygotowując się do wdrożenia regulacji jest czas trwania pojedynczego szkolenia. Rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa nie zawierają jednoznacznych wskazań dotyczących tego, czy szkolenie ma być zrealizowane jednorazowo, czy np. w godzinnych odstępach czasowych. Wydaje się, że - i na to zwraca uwagę większość przedstawicieli branży - jedno trzygodzinne ćwiczenie jest zbyt wyczerpujące dla szkolonego. Trzeba też pamiętać, że niektórzy maszyniści mogą mieć tzw. chorobę symulacyjną (zaburzenia wzrokowe, zawroty głowy, nudności, rozkojarzenie itp). Dotyczy to w szczególności symulatorów z ruchomą platformą. – Ilu maszynistów może dotknąć ta przypadłość? Kwestia ta wymaga dokładniejszego zbadania – wskazywał Michał Zięba.

UTK oszacował, że aby wszyscy maszyniści mogli odbyć obowiązkowe zajęcia od przyszłego roku, w Polsce powinno funkcjonować minimum 18 symulatorów (zakładając, że każdy z nich będzie pracował po 12 godzin dziennie). Jeśli natomiast urządzenia działałyby w standardowych ośmiu godzinach, to potrzeba ich 27. Na jakiej podstawie sporządzono te obliczenia? – Obecna liczba maszynistów to ok. 16,5 tys. Jednakże przewoźnicy zgłaszają zapotrzebowania na kolejne 1,5 tysiąca, co daje liczbę ok. 18 tys. Wzięliśmy te dane pod uwagę – zaznacza dyrektor UTK. Szacunki mogą być jednak zaniżone, ponieważ, aby przeprowadzić dodatkowe szkolenia czy naukę i egzaminy dla kandydatów na maszynistów, potrzebne jest posiadanie dostępu do większej liczby urządzeń. Obecnie zakres szkolenia wymagający wykorzystania symulatora realizuje 19 ośrodków szkolenia i egzaminowania maszynistów i kandydatów na maszynistów.

Co powinno zawierać szkolenie na symulatorze? Przede wszystkim powinno pozwalać na przećwiczenie reakcji maszynisty na nietypowe zdarzenia na linii kolejowej, a także jazdę w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych. – Aby ułatwić użytkownikom symulatorów przeprowadzenie szkoleń gwarantujących odpowiedni poziom UTK przygotował 30 podstawowych scenariuszy z jakimi maszynista może spotkać się podczas swojej pracy. Program szkolenia zależy jednak od tego gdzie operuje szkolony i jaki jest charakter jego pracy zawodowej – mówi Zięba. W opinii niektórych przewoźników opublikowana baza zdarzeń jest niewystarczająca. – Udostępniona pula scenariuszy jest dosyć uboga. Sytuacji mogących potencjalnie wystąpić na szlaku mamy w naszej spółce o wiele więcej – stwierdzał Ryszard Filochowski z Kolei Mazowieckich (przewoźnik dysponuje własnym symulatorem). Przedstawiciel UTK zgodził się, że katalog zdarzeń nie powinien być zamknięty.

Poza tym, szkolenie z użyciem symulatora powinno pozwolić na sprawdzenie prawidłowego posługiwania się mechanizmami sterowania pojazdu kolejowego i właściwą obserwację wskaźników. Do tego ma umożliwiać doskonalenie prawidłowych umiejętności oraz nawyków do prawidłowego i bezpiecznego prowadzenia pociągów w różnych warunkach (w dowolnych porach dnia i warunkach atmosferycznych). Przy tym musi być możliwa weryfikacja wiedzy teoretycznej oraz praktyczna nauka procedur w przypadku zdarzeń nietypowych i awarii pojazdu. Ćwiczenia mają też obejmować właściwą komunikację z innymi uczestnikami ruchu kolejowego.

W trakcie debaty omówiono także regulacje prawne dotyczące symulatorów i uniwersalności ich wyposażenia. – Symulatory powinny być konstrukcji modułowej, aby łatwo wymienić w nich pewne elementy. Ale UTK nie będzie tego narzucać. Najważniejsze jest standardowe wyposażenie opisane w rozporządzeniu takie, jak radiotelefon, SHP, czuwak itp. Nie chcemy wchodzić w sferę techniki i regulować w jaki projektor ma być wyposażony symulator czy ekran ma być super HD, wyświetlać lusterka, szyby boczne. Urząd mówi tylko co ma zawierać podstawowy katalog i wymaga, aby maszynista wykształcił dobre nawyki – stwierdza Zięba.

Przedstawiciel producenta symulatorów Autocomp Management akcentował potrzebę stworzenia systemu obejmującego szerokie spektrum rzeczywistości kolejowej. – Czy mamy taki system? Nie. A czy powinniśmy go stworzyć? Tak. Mamy w tym doświadczenie jako producent symulatorów wielowątkowych na potrzeby m.in. sił zbrojnych, gdzie symulujemy np. cały teatr działań prowadzonych na poligonie. A zawiera on bardzo wiele elementów. Nasza propozycja to wejście w systemy symulatorów, które powinny połączyć wszystkie funkcje – od symulatora pojazdu, poprzez symulator dyżurnego ruchu aż po przysłowiowego dróżnika – mówi dyrektor Stanisław August.

Zdaniem Zięby rozbudowany system na kolei jest potrzebny, ale to powinien być następny krok w przyszłość. – Obecnie musimy się skupić na ustaleniu norm i warunków pracy maszynisty na symulatorach – zaznacza reprezentant UTK.

Zagadnienia poruszone podczas Debaty z Kurierem poświęconej symulatorom były tak obszerne, że nie udało się ich zmieścić w jednorazowej relacji. W związku z tym postanowiliśmy przybliżyć Czytelnikom więcej szczegółów z tego spotkania, niniejszym oddając drugą część debaty.

Symulator spełniający minimalne wymagania techniczne powinien posiadać co najmniej jedną kabinę sprzężoną z układami umożliwiającymi odbiór wielkości charakteryzujących aktualną sytuację na linii kolejowej oraz stanowisko instruktora. Pomiędzy stanowiskiem instruktora a stanowiskiem szkoleniowym (kabiną) powinien istnieć układ komunikacji wewnętrznej zapewniający możliwość interweniowania i oceniania użytkownika, a także pozwalający na nabycie umiejętności wzajemnej interakcji pomiędzy maszynistą a innymi uczestnikami ruchu kolejowego. – Najważniejsze jednak, aby urządzenie posiadało układ generowania i prezentacji obrazu, standardowy pulpit maszynisty, urządzenia sterowania kolejowym pojazdem trakcyjnym, a w szczególności napędem pojazdu i hamulcem pociągu – zaznacza Michał Zięba, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Kolejowego UTK.

– Zdajemy sobie sprawę, że im szerszy ten wachlarz, tym lepiej. Zachęcamy producentów symulatorów, aby przyłączyli się do tej idei udostępniając gotowe już trasy na wspólnym serwerze. Zbudowany przez nas symulator działa właśnie w takim modelu – mówi Rafał Trznadel, dyrektor zarządzający Centrum Kompetencyjnym Symulacji w Qumak. – Dostarczamy klientowi zamówione trasy, ale również dajemy dostęp do tych znajdujących się we wspólnej bazie. Dzięki temu zwiększamy liczbę tras, na których można prowadzić szkolenie kreując tym samym różne sytuacje nietypowe bądź awaryjne związane z prowadzeniem pociągu. W przypadku zaistnienia zmian na trasie rzeczywistej wspólna biblioteka daje możliwość wprowadzenia takich samych poprawek w świecie wirtualnym. Modyfikacje wprowadzamy na serwer centralny i są one dostępne, bezpłatnie, dla każdego klienta. Wpływa to na optymalizację prac programistycznych oraz kosztów związanych z aktualizacją przygotowanych tras – dodaje Trznadel.

Zobrazowanie tras to podstawowy element tworzenia scenariuszy sytuacji nietypowych i ekstremalnych z jakimi może się spotkać maszynista. Z kolei scenariusze stanowią esencję programu szkoleniowego.

– Jeśli chodzi o budowę systemów symulacyjnych, to zachęcamy do skorzystania z doświadczenia producentów. Obranie tej drogi pozwoli pokazać właściwe podejście do realizacji wspomnianych założeń. Dzięki temu kolej uniknie popełnienia wielu błędów. Nie bagatelizowałbym tego, gdyż moim zdaniem nasza wiedza w dziedzinie systemów symulacyjnych jest tak duża, jak praktyków w zakresie kolejnictwa – podkreśla Andrzej Wisz, prezes zarządu CMGI.

Do osiągnięcia tego celu niezbędna jest ścisła współpraca UTK i producentów z przewoźnikami. Niektórzy z nich zwracają uwagę, że zamiast jednego rodzaju symulatora należałoby zastanowić się nad kilkoma jego wersjami. Takie rozróżnienie występuje np. w lotnictwie.

– Miałem okazję poznać wszystkie symulatory lotnicze w Akademickim Ośrodku Szkolenia Lotniczego Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Pośród wielu innych znajduje się tam symulator, który nazywa się Selekcjoner. Pozwala on, już na początkowym etapie, zweryfikować predyspozycje kandydatów na pilota, bez względu na to, na czym będzie latał. Podobne urządzenie mogłoby znaleźć zastosowanie na kolei – wskazywał Andrzej Chańko, dyrektor Zachodniopomorskiego Oddziału Przewozów Regionalnych.

Jego zdaniem, wczesne wykrycie cech, które dyskwalifikują daną osobę pozwoliłoby na uniknięcie straty czasu i pieniędzy. – W obecnym, ułomnym systemie szkolenia na licencję przyszli maszyniści w pierwszej kolejności muszą zaliczyć program nauczania obejmujący 298 godzin, po czym kandydat zdaje pisemny test ze zdobytej wiedzy i umiejętności. Co ciekawe, może go zaliczyć nie będąc wcześniej ani jednej godziny w kabinie lokomotywy czy zespołu trakcyjnego. I w tym tkwi kłopot, gdyż w naszym zakładzie mieliśmy 7 osób, którym musieliśmy podziękować, gdyż kompletnie nie nadawały się do praktycznej pracy maszynisty. Straciliśmy jednak pół roku czasu, żeby dowiedzieć się, że nie mają oni wystarczających predyspozycji. Moglibyśmy tego uniknąć, gdybyśmy dysponowali takim narzędziem jak wspomniany Selekcjoner – mówi Chańko.

Z aprobatą dla tego pomysłu wypowiedzieli się obecni na spotkaniu przedstawiciele Kolei Dolnośląskich, PKP Cargo i Arrivy. – To ustawodawca wyrządził nam taką krzywdę. W Kolejach Mazowieckich prowadzimy własny program szkoleniowy. Zgodnie z nim osoba, która ma licencję maszynisty nie jest jeszcze maszynistą. U nas musi najpierw przejść egzamin wewnętrzny. Jeżeli go nie zda, to nie inwestujemy dalej w niego – akcentuje Ryszard Filochowski z KM.

W opinii reprezentanta Arrivy najtrudniej jest nauczyć maszynistę procedur, prawidłowego odczytywania znaków i sygnalizacji. – Z mojego doświadczenia wynika, że wystarczy 15 minut, aby nauczyć maszynistę prowadzenia pojazdu, ale czym innym jest nauczenie go nawyków w reakcji na nietypowe sytuacje – zaznacza Jarosław Lipiński.

Spośród wszystkich przewoźników świadczących swoje usługi transportowe w Polsce, największe zapotrzebowanie na symulatory zgłasza PKP Cargo.

– Jesteśmy właśnie w trakcie stosownego przetargu. Kontrakt będzie opiewał łącznie na 4 symulatory: 3 pojazdów elektrycznych i 1 pojazdu spalinowego. W ten sposób zapewnimy sobie możliwość pełnego szkolenia pracowników w całym przedsiębiorstwie. Będziemy mogli również udostępniać urządzenia komercyjnie, w zależności od zapotrzebowania rynku – mówi Adam Tucki.

Koleje Dolnośląskie przewidują, że wystarczy im jeden symulator, który zostanie dostarczony razem z zamówionymi 11 pięcioczłonowymi Impulsami. Zakup własnej maszyny planuje też SKM Warszawa. Natomiast Koleje Mazowieckie chcą mieć docelowo 3 symulatory, co oznacza, że przewoźnik ma zamiar zaopatrzyć się w jeszcze 2 tego rodzaju urządzenia.

Pełna relacja z debaty zostanie opublikowana w najbliższym numerze "Kuriera Kolejowego".

Galeria

  • Powiększ zdjęcie debata z kurierem logo

    debata z kurierem logo